piętą munsztuk papierosa i jął szukać lusterka. Potem zagłębił się w pełnej szacunku kontemplacji własnej urody. Kajaki czekał, aż Paćka uniesie głowę i spojrzy wreszcie na niego. Ale dziewczyna, schylona nad ziemią, przebierała cienkimi palcami ofiarowane jej poziomkowe korale. Kajakiemu zwilgotniały jakoś oczy, więc żeby wyzbyć się niespodziewanej słabości, zaczął wpatrywać się martwo w skośne dachy osady na dole. Naraz jednak poderwał się z trawy, osłonił oczy dłonią.<br>- Chłopaki, kto tam idzie? Spojrzeli ku drodze, po której spacerowały gęsi.<br>- Gdzie?<br>- No tam, koło domu Małpowskich.<br>- Jakiś dziadźka. Kijem się podpiera.<br>- Nie. Chłopcy! To Polek, jedry jego pałki.<br>- Breszysz!<br>- Tak, to Polek. Polek