kampanii wyborczej w Karolinie. Miała go czekać trudna przeprawa w Senacie i ostatecznie wolał pozostać kongresmenem w swoim stanie. Na jego miejsce przyjechał zawodowy dyplomata, wieloletni pracownik Departamentu Stanu, William Brownfield. Chilijczycy byli trochę rozczarowani, ponieważ najpierw ambasada amerykańska pozostawała przez pół roku bez ambasadora, a później, zamiast mianować swojego wpływowego znajomego, prezydent wysłał urzędnika - co z tego, że fachowiec, skoro nie ma dojścia do Białego Domu, a w dyplomacji połowa sukcesu to kontakty. Na posterunku w Santiago liczy się, kiedy oddzwoni miejscowy minister, bankowiec czy redaktor ( po godzinie, po tygodniu, czy nigdy. Ale w przypadku ambasadora USA ta zasada nie