Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Detektyw
Nr: 4(152)
Miejsce wydania: Warszawa
Rok: 1999
się jej kolega - duchów nie ma, co najwyżej...
Nie dane było mu dokończyć zdania. Oto bowiem wieko trumny odchyliło się nieco, a z jej środka wysunęła się ręka. Ludzka ręka!
- Rany Boskie... - wykrztusił ktoś.
Tymczasem ręka uniosła wyżej wieko i oczom przerażonej młodzieży ukazał się trup. Żywy!
Przerażeni młodzi ludzie wrzeszcząc wniebogłosy, rzucili się do panicznej ucieczki. W pełnym biegu - o ile "biegiem" można nazwać żółwią prędkość nie przekraczającą pięciu kilometrów na godzinę - powyskakiwali na kamienistą drogę. Efekt: ogólne potłuczenia i jedna złamana noga, której właściciel wymagał natychmiastowej hospitalizacji.
Nie mogąc darować furmanowi popsutego urlopu, najbardziej poszkodowany wniósł sprawę przeciw woźnicy
się jej kolega &lt;q&gt;- duchów nie ma, co najwyżej...&lt;/&gt;<br>Nie dane było mu dokończyć zdania. Oto bowiem wieko trumny odchyliło się nieco, a z jej środka wysunęła się ręka. Ludzka ręka!<br>&lt;q&gt;- Rany Boskie...&lt;/&gt; - wykrztusił ktoś.<br>Tymczasem ręka uniosła wyżej wieko i oczom przerażonej młodzieży ukazał się trup. Żywy!<br>Przerażeni młodzi ludzie wrzeszcząc wniebogłosy, rzucili się do panicznej ucieczki. W pełnym biegu - o ile "biegiem" można nazwać żółwią prędkość nie przekraczającą pięciu kilometrów na godzinę - powyskakiwali na kamienistą drogę. Efekt: ogólne potłuczenia i jedna złamana noga, której właściciel wymagał natychmiastowej hospitalizacji.<br>Nie mogąc darować furmanowi popsutego urlopu, najbardziej poszkodowany wniósł sprawę przeciw woźnicy
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego