Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Przekrój
Nr: 2922
Miejsce wydania: Kraków
Rok: 2001
ciekły mi z rąk, jak krople. W wielkiej sali ze zdobnymi sztukateriami, w fartuszku, z kilkoma obieraczkami cięła ziemniaki na kawałki, bo to właściwie było rzeźbienie w ziemniakach.
- Wystąpiłam w szacownej galerii z czymś, co w wojsku robi się za karę - mówi Julita - a zrobiło się wydarzenie medialne. Jakiś fotoreporter wsadził mi aparat między nogi, żeby mieć lepsze ujęcie. Woźne wstydziły się pilnować sali, w której siedziałam. W Gdańsku jeden profesor przez te ziemniaki nazwał mnie "swawolny Dyzio".

Bankiet na skwerku
W lipcu zeszłego roku Julita osiem godzin klęczała na trawniku w centrum Gdyni. Na 16 mkw. sadziła tysiąc aksamitek, pelargonii
ciekły mi z rąk, jak krople. W wielkiej sali ze zdobnymi sztukateriami, w fartuszku, z kilkoma obieraczkami cięła ziemniaki na kawałki, bo to właściwie było rzeźbienie w ziemniakach.<br>- &lt;q&gt;Wystąpiłam w szacownej galerii z czymś, co w wojsku robi się za karę&lt;/&gt; - mówi Julita - &lt;q&gt;a zrobiło się wydarzenie medialne. Jakiś fotoreporter wsadził mi aparat między nogi, żeby mieć lepsze ujęcie. Woźne wstydziły się pilnować sali, w której siedziałam. W Gdańsku jeden profesor przez te ziemniaki nazwał mnie "swawolny Dyzio"&lt;/&gt;.<br><br>&lt;tit1&gt;Bankiet na skwerku&lt;/&gt;<br>W lipcu zeszłego roku Julita osiem godzin klęczała na trawniku w centrum Gdyni. Na 16 mkw. sadziła tysiąc aksamitek, pelargonii
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego