z pracy jeździłam na spotkania integracyjne, szkolenia. Kiedy wyleciałam z firmy, koledzy nie mieli już dla mnie czasu. Poprosiłam o podrzucenie paru drobiazgów, które zostały w moim biurku i nie mogłam znaleźć nikogo, kto by to zrobił. Wypadłam z obiegu, nie liczyłam się, nie byłam warta ich cennego czasu. Byłam wściekła na siebie za naiwność i głupotę. Chciałam, żeby firma była całym moim życiem, a zapracowałam sobie na poczucie pustki i przegranej. <br><br><tit>A jednak można inaczej</><br><br>Mam koleżankę prawniczkę, która zawsze we wszystkim była najlepsza: świetne wyniki na studiach, potem bez problemu łączyła obowiązki zawodowe z pisaniem pracy dyplomowej, a po