Zacząłem popisywać się wiedzą wyniesioną ze szkoły filmowej, że każdy dobry film ma dwa punkty zwrotne, więc zaraz będzie taki punkt, ale przelicytowała mnie - "ty, to się dzieje w Chicago" - i w pewnym momencie nacisnęła "pauzę"; palcem na ekranie pokazała mi, że gdybym poszedł jak ten dom, skręcił w lewo, wsiadł w metro i przejechał - raz, dwa, cztery stacje, to znalazłbym się w j e j dzielnicy. Po kolacji, w jej pokoju, gdy w połowie filmu straciliśmy zainteresowanie punktami zwrotnymi i plenerami; podciągnąłem czarną bluzkę; odsunęła mnie.<br>- Witku, może cię to zaboli, ale byłoby nie fair, gdybym ci tego nie powiedziała