śmieje się z małych: ma język, że nie daj Boże; przylepia ludziom okrutnie zabawne etykietki. Ale nie wiem komu ani jakie, bo drzwi zamknięte, więc wołam cichutko, cichutko, później coraz głośniej, aż mama przychodzi trochę zagniewana, lecz na moją prośbę zgadza się na pozostawienie wąskiej szpary, świetlanej dróżki, po której wślizgują się głosy babuni i mamy, i już wiem, że te głosy mnie przed wiedźmami obronią.<br>Bywa jednak, że i to nie pomaga, zwłaszcza w święta, kiedy wuj Marek przywozi z Warszawy Anusię i Dzidkę. Anka starsza jest ode mnie o cztery lata, Dzidka o dwa, a przecież to jej właśnie boję