Typ tekstu: Książka
Autor: Grynberg Henryk
Tytuł: Drohobycz, Drohobycz
Rok: 1997
strażnicy stali wokół i kazali patrzeć. Nie wolno było zamknąć oczu. Placyk był mały i staliśmy wszyscy blisko, ale nie słyszeliśmy żadnej skargi spod szubienicy, tylko modlitwę i popłakiwanie tych, którzy musieli patrzeć, oraz śmiech strażników, którzy palili papierosy i żartowali. Mama mocno przytulała mnie i Tyjusię, gdy powieszeni usiłowali wspiąć się w powietrzu do nieba. Jeden miał dziury w podeszwach. Oni też zostali na placu przez wiele dni.

Zimą widziało się pod ścianą kobiety. Najczęściej z małymi dziećmi. Siedziały na mrozie nieżywe. W mieszkaniach nie było dużo cieplej. Gdy Tyjusia zachorowała, poszłam zamiast niej do pracy, żeby dostać coś gorącego do
strażnicy stali wokół i kazali patrzeć. Nie wolno było zamknąć oczu. Placyk był mały i staliśmy wszyscy blisko, ale nie słyszeliśmy żadnej skargi spod szubienicy, tylko modlitwę i popłakiwanie tych, którzy musieli patrzeć, oraz śmiech strażników, którzy palili papierosy i żartowali. Mama mocno przytulała mnie i Tyjusię, gdy powieszeni usiłowali wspiąć się w powietrzu do nieba. Jeden miał dziury w podeszwach. Oni też zostali na placu przez wiele dni.<br><br>Zimą widziało się pod ścianą kobiety. Najczęściej z małymi dziećmi. Siedziały na mrozie nieżywe. W mieszkaniach nie było dużo cieplej. Gdy Tyjusia zachorowała, poszłam zamiast niej do pracy, żeby dostać coś gorącego do
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego