w rocznicę matury na kartkach przysyłanych do nas, kolegów w Kalifornii, do Stasia Kownackiego i do mnie. Dawno już nie żyje, a i Staś już umarł. <br><br><tit>Alik, Protasewicz.</> Pierwsze moje zapoznanie się z okrucieństwem Pana Boga, czyli odkrycie, że Najwyższy Urząd może troszczyć się o wiele, ale nie o zasadę współczucia w naszym rozumieniu. Aleksander, czyli Alik, Rosjanin, był moim kolegą w szkole. Rosjan, tych, co zostali z czasów caratu, było w Wilnie mało. Jego siostra była następnie moją koleżanką na prawie. O tym, że Alik obcy, bo Rosjanin, nie mogło być w naszej klasie mowy. Uczestniczył we wszystkich naszych sprawach