jak<br>mówił Sasza, oddechu, co miało trwać niedługo, lecz jak się później<br>okazało, były to tylko pocieszenia, bo utknął na kilka miesięcy. A po<br>paru tygodniach zdecydowano wieś naszą, jak i kilka sąsiednich wsi,<br>wysiedlić za Wisłę. Nim jednak do tego doszło, Sasza za każdym razem,<br>kiedy wychodził na front, wstępował do nas, żeby się pożegnać, bo może<br>już nie wróci, a takie dobre mleko u nas pił, więc pił znów to mleko,<br>chwaląc, że takie dobre. I zawsze z tym swoim szerokim, dziecinnym<br>uśmiechem, jakby go tak radość rozpierała, że może nie wrócić, jakby<br>chwała poległego żołnierza była czymś wzniosłym