wywlekli nas z samochodu, zabrali krótkofalówki, zanosiło się, że będziemy gryźć ziemię. Porozumieliśmy się z kolegą po polsku: "Ja w lewo, ty w prawo, spotykamy się na górce pod dębem". Biegliśmy, strzelali za nami. <orig>"Kałasz"</> brzmiał wtedy zupełnie inaczej, niż gdy sam strzelałem. Przez te parę sekund przypomniało mi się wszystko, czego uczyli na szkoleniu: biec zygzakiem, paść, zrobić koziołka...<br><br><tit>Kot na ratunek</><br><br>Drugi raz życie Limanowskiego było poważnie zagrożone w Kuwejcie. Uratował go kot. - Przed wyjazdem na pustynię sprawdzałem samochód: czy jest powietrze, woda, czy mamy apteczkę. Zauważyłem flaka, położyłem się pod autem, odkręcam koło, a tu idzie skorpion. Znieruchomiałem. Patrzę