do izby. Cywil spytał go się, co mu<br>jest, to udając, że z trudem przedziera się przez ten kaszel,<br>wykrztusił, suchoty. Potem żałował, bo przypomniał sobie, jak to<br>burmistrz przysiadł się do niego wtedy wieczorem na ławce przed domem,<br>dzieląc z nim do późna w nocy tę udrękę, kto mógł wybić oko Kruczkowi.<br> Z wyjątkiem wujka Władka poszliśmy wszyscy, bo i mnie zabrała matka,<br>mimo że mnie ten cywil nie policzył za obecnych, uznając widocznie, że<br>za mały jeszcze jestem jak na taki pogrzeb. Ojca wtedy nie było, bo<br>pracował i przyjeżdżał tylko czasem na niedzielę, więc, być może,<br>chciała matka