ciepłego spływa jej po nogach. Dotknęła uda i stwierdziła, że to krew. A więc naprawdę była chora, być może nawet śmiertelnie. Może nie przeżyje do rana, może się wykrwawi. Wiedziała, że w takich sytuacjach należało założyć opaskę i mocno zacisnąć, ale ona krwawiła z wewnątrz... Rano bała się wstać, kiedy wychowawca do niej zajrzał, oświadczyła, że jest chora i czeka na ojca, który po nią przyjedzie. Potem zjawił się pan Jedlicki. Powtórzyła mu to samo, nie chcąc wyjaśnić, co jej dokładnie jest. <br>- Może wezwiemy doktora? - spytał. <br>- To nie jest taka choroba, na którą może pomóc doktor - odrzekła. Była pewna, że umiera