szczególnie napastliwego, i snop światła padał na pomarszczone twarzyczki na ścianach, półgłosem powtarzałem sobie jak ów mecenas z "Żołnierza królowej Madagaskaru":<br> - Bój się Boga, Mazurkiewicz! Mazurkiewicz, gdzieś ty wlazł?!<br> Noc w "długim domu" nie przynosi ciszy. Słyszę chrapanie sąsiadów z pobliskich posłań, psy, które się drapią i stukają przy tym wychudłymi piszczelami o drewnianą podłogę, deszcz bijący w dach strugami wody, nawoływanie ptaków. Wreszcie zaczyna świtać i kobiety pierwsze zwlekają się ze swych mat, aby rozpalić ogniska.<br> To ich codzienna praca. Ale dziś dzień jest odmienny, obchodzić się będzie Gewai Anti, czyli festyn dla tych, którzy odeszli na zawsze. Umarli ze