dnia dostał od życzliwego garncarza żywność na drogę i adres Greków w Kapui, którzy mieli mu ułatwić dalszą wędrówkę. Pełen otuchy, podśpiewując z cicha i dźwigając dobrze wypchany woreczek, wędrował ścieżką wzdłuż Drogi Appijskiej. I tu spotkała go niespodziewana przykrość. Gdy mijał jakieś gęste zarośla, nagle spadło na niego dwóch wychudzonych jak szkielety mężczyzn, przewrócili go, wyrwali woreczek i jak duchy zniknęli. Kalias omal nie płakał. Wstał, otrzepał się z piasku, zarzucił na plecy płaszcz i sandały, których dziwnym trafem rabusie nie zauważyli, i ruszył dalej. Bubo, smutny, z poczuciem winy, powlókł się za jego nogą. Wędrowali niestrudzenie. Kalias wierzył, że