w dół, zatrzymując się przed sklepami., Bo jeszcze czas.<br>Wlecze się ta zbędna chwila w nieskończoność. Na koniec trzeba zawracać. Pcham ciężkie drzwi ze szkła i żelaza i staję przed okienkiem portierni. Poznaję młodego księżyka, któremu wczoraj oddałem list. Wie już, że jestem umówiony z ojcem de Vos, i tylko wychyla się z, okienka, by mi pokazać rozmównicę, do której mam się skierować. Jest ich kilka. Do wszystkich prowadzą drzwi z salonu przypominającego poczekalnię u adwokata Campilli. Fotele klubowe, stoły, obrazy i popiersia. To są podobieństwa. Ale dostrzegam też i różnice. U pana Campilli popiersia przedstawiają cezarów i boginki, tu prałatów