znajdowali czasem pracę, stawiali nowe domy lub przeprowadzali się do innych mieszkań, wyjeżdżali na długie wakacje na jakieś wyspy, inwestowali, jeśli mieli co, na giełdzie, i trrraach, wszystko to znowu trzeba było zostawić, w połowie zaczęte, nieskończone, przyjechać tu, a raczej zostać tu przywiezionym, na skraju psychicznej nędzy, na granicy wyczerpania. <br>Ja woziło się ze sobą wszędzie. Przychodzi dzień, że nagle wszystko staje się znowu jasne, wtedy to ja, nie wiadomo jak i dlaczego, chowa się gdzieś w głębinach siebie, sobości, zapada w krótszy lub dłuższy sen, letarg, oczekując tylko na hasło wywoławcze, na sprzyjający jego przebudzeniu zestaw sytuacji, i to