krzyknęła "aaaaaaach!" i wtuliła się w metalowe krzesło, Henryk, jakby nie słysząc okrzyku żony, spokojnie zajął miejsce przy stole, ja uczyniłem to samo, a Tęgopytek usiadł na tapczanie; w pokoju zauważyłem pewne zmiany, na jarzeniówce nie było gonokoków, a na ścianie wisiała ceramiczna figurka stylizowanego słonia. "Panowie - powiedział Tęgopytek - Wandzie wydarzyło się poważne nieszczęście. Pod wpływem szoku straciła mowę, potem omdlała, a gdy ją wreszcie ocuciłem, zaczęła przemawiać w nie znanym mi języku. Mam nadzieję, Stasiu, że Henryk poinformował cię, co było powodem szoku?", "wiem wszystko" - odpowiedziałem, "w takim razie - ciągnął Robert - mogę mówić dalej. Wezwałem znajomego językoznawcę, który nie mógł