wyraźnie odciskał spod łachów. Rzucił marynarkę, w kieszeni miał dowód ("Z nowym adresem! Boże, Basik!"), i gdy inni jeszcze składali dokumenty, bąknął, że on już gotów. Potem zamienił kurtkę z Jerzym, na którego była za obszerna, i stwierdziwszy, że teraz ma luz aż za wielki, włożył z powrotem marynarkę, zapominając wyjąć dowód.<br>- Muszę iść - zrobił krok ku drzwiom: - Tam ktoś ma przyjść, jestem zameldowany na nowy adres... - trząsł nim dreszcz.<br>- No, no - uspokajał go Zygmunt.<br>"I scyzoryk przepadł" - podsumowały rozżalone myśli Kolumba w chwili, gdy wstyd wypłoszył strach o Basika.<br>- Ty się nie ruszysz bez papierów - wzruszył ramionami szef.<br>- Ja mogę