na wyciągnięcie ręki, bawił się wyśmienicie. Śmiał się, kiedy trzeba, klaskał, wszystko rozumiał, jednym słowem nasz człowiek. Kiedy spektakl dobiegał końca, a widownia pękała ze śmiechu, Havel wystawiał właśnie na korytarz swój więzienny drelich ułożony w kostkę. Pomyślał o tym Adam Michnik. Gdy opadły oklaski i kurtyna, wskoczył na scenę, wyjął z kieszeni kartkę, otworzył usta i zaczął śpiewać. Śpiewał czysto, zupełnie jak Karel Gott, a im szerzej otwierał usta, tym głośniej śpiewał. Kiedy skończyła się kartka, przeniósł się na korytarz i tam przeczytał ponownie tekst, już bez Karela Gotta. W międzyczasie sprzedawano książki Havla wydane w drugim obiegu i rozdawano