Typ tekstu: Książka
Autor: Kołodziejczak Tomasz
Tytuł: Krew i kamień
Rok: 2003
Mężczyźni zbroili się pospiesznie - wyłamywali deski z drzwi, chwytali kije, podnosili z ziemi kamienie.
Szli Krzemiennym i Wełnianym Traktem, wzdłuż domów joparzy i koleśników, przeciskali się zaułkami, bramami; hałaśliwie, bez opamiętania.
Gdyby tłum nikogo nie spotkał na swej drodze, pewnie opadłby jego żywioł, zagasł pęd. Wściekłość, co jak przegrzane mleko wykipiała z ludzi, opadłaby równie szybko. Ciżba rozproszyłaby się na grupki, ścigające pojedynczych grodowych. Tak by się zapewne stało, gdyby żołnierze czmychnęli do Gorczem. Ale oni, wypchnięci z placu pierwszym porywem, szybko doszli do siebie i zaczęli porządkować szyki.
I cięli wyciągające się ku nim ręce, wykrzykujące przekleństwa twarze, nie osłonięte
Mężczyźni zbroili się pospiesznie - wyłamywali deski z drzwi, chwytali kije, podnosili z ziemi kamienie.<br>Szli Krzemiennym i Wełnianym Traktem, wzdłuż domów &lt;orig&gt;joparzy&lt;/&gt; i &lt;orig&gt;koleśników&lt;/&gt;, przeciskali się zaułkami, bramami; hałaśliwie, bez opamiętania.<br>Gdyby tłum nikogo nie spotkał na swej drodze, pewnie opadłby jego żywioł, zagasł pęd. Wściekłość, co jak przegrzane mleko wykipiała z ludzi, opadłaby równie szybko. Ciżba rozproszyłaby się na grupki, ścigające pojedynczych grodowych. Tak by się zapewne stało, gdyby żołnierze czmychnęli do Gorczem. Ale oni, wypchnięci z placu pierwszym porywem, szybko doszli do siebie i zaczęli porządkować szyki.<br>I cięli wyciągające się ku nim ręce, wykrzykujące przekleństwa twarze, nie osłonięte
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego