łóżka, wykonywać forsowne ruchy, Marta podała flakon, sięgnęła znowu po tętno - nie znalazła dłoni na dawnym miejscu. Obie leżały teraz blisko siebie, zwinięte jak liście. Róża spod spuszczonych powiek patrzyła na nie podejrzliwie. Nagle odezwała się:<br>- Dlaczego sine paznokcie? Dlaczego?<br>I wtenczas Marta osunęła się na podłogę. Głosu Róży, który wymawiał te słowa, nie mogła inaczej znieść: gruby, ciężki, tłoczył się do ziemi. Nie odrywała jednak wzroku od warg, zza których płynął. Róża nie od razu wydobyła go z siebie. Tak zazwyczaj lotny - zapadł teraz widocznie w jakieś grzęzawiska. Szukała ustami... zstępowała, zdumiona, coraz głębiej we własne czeluście. na koniec dał