Typ tekstu: Książka
Autor: Zubiński Tadeusz
Tytuł: Odlot dzikich gęsi
Rok: 2001
odrętwiały. Sufit jakby zniżył się niebezpiecznie, pokój falował w czarnej zawiesinie, meble chodziły. Zaciemnienie do połowy zaciągnięte dławiło lękiem przed tym, co na ulicy. Pod czaszką pulsowały czerwone, faliste linie, jakieś koła, zygzaki. Budził się i co jakiś czas zapadał w otępienie. Próbował na boku, na wznak, nie pomagało.
Zszarzały, wymięty na twarzy Jassmont popijał łykami bawarkę. Był rozkojarzony i rozlewał. Starał się nie patrzeć w oczy milczącej Róży. Mimo swego stanu czuł , że dom powoli się rozgrzewa, ciepła przybywało. - Sama napaliłaś? Brawo - zapytał, gdyż w końcu musiał się odezwać. Milczenie stawało się nie do zniesienia. Było mu wstyd, stary chłop
odrętwiały. Sufit jakby zniżył się niebezpiecznie, pokój falował w czarnej zawiesinie, meble chodziły. Zaciemnienie do połowy zaciągnięte dławiło lękiem przed tym, co na ulicy. Pod czaszką pulsowały czerwone, faliste linie, jakieś koła, zygzaki. Budził się i co jakiś czas zapadał w otępienie. Próbował na boku, na wznak, nie pomagało. <br>Zszarzały, wymięty na twarzy Jassmont popijał łykami bawarkę. Był rozkojarzony i rozlewał. Starał się nie patrzeć w oczy milczącej Róży. Mimo swego stanu czuł , że dom powoli się rozgrzewa, ciepła przybywało. - Sama napaliłaś? Brawo - zapytał, gdyż w końcu musiał się odezwać. Milczenie stawało się nie do zniesienia. Było mu wstyd, stary chłop
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego