gościła bowiem w majątku rodziców pani Jadwigi, we Florianowie, w nowogródzkim powiecie. Właściciel dworu - Tadeusz Bochwic był, jak wiemy, ostatnią miłością pensjonarskiego serca mocno starszej pani Elizy. Pani Rdułtowska była wtedy zbyt młoda wiekiem, miała bowiem dziesięć lat, aby domyślić się szalejącej burzy uczuć sędziwej pisarki. Zapamiętała jednak dobrze pewną wymowną scenę, gdy pani Orzeszkowa razem z Władysławem Reymontem, trzymając w rękach małe dęby, wsadzali je korzeniami w ziemię. Gdy zasypano już dołki, pisarka wydobyła z jakiejś haftowanej torebeczki różową wstążkę, związała nią silnie dwie sadzonki i rzekła łamiącym się ze wzruszenia głosem: Niech zwą się Eliza i Tadeusz! Niech rosną