Typ tekstu: Książka
Autor: Breza Tadeusz
Tytuł: Urząd
Rok wydania: 1984
Rok powstania: 1960
Campilli. Przypatrz się. Twój ojciec jest na tym zdjęciu. Co? Znalazłeś go?
Sięgnął po szkło powiększające, które leżało na stole. Wielkie, ciężkie, z wielkim hebanowym uchwytem. Ale ja już bez pomocy szkła odszukałem ojca. Widniał w ostatnim rzędzie, wyprostowany, poważny. Wziąłem szkło. Mała głowa stała się teraz wyrazista i duża, wynurzywszy się ku mnie z tłumu. Przypomniałem sobie w tym momencie o uspokajającej depeszy, którą wysłałem, i przybliżyłem jeszcze bardziej do oczu jego podobiznę. Drżała, bo ręka mi drżała. Uśmiechnąłem się do ojca. Niepotrzebnie miał wyraz twarzy taki poważny.
- A to ksiądz de Vos. Poznajesz? - Nic się nie zmienił - zawołałem.
- A
Campilli. Przypatrz się. Twój ojciec jest na tym zdjęciu. Co? Znalazłeś go?<br>Sięgnął po szkło powiększające, które leżało na stole. Wielkie, ciężkie, z wielkim hebanowym uchwytem. Ale ja już bez pomocy szkła odszukałem ojca. Widniał w ostatnim rzędzie, wyprostowany, poważny. Wziąłem szkło. Mała głowa stała się teraz wyrazista i duża, wynurzywszy się ku mnie z tłumu. Przypomniałem sobie w tym momencie o uspokajającej depeszy, którą wysłałem, i przybliżyłem jeszcze bardziej do oczu jego podobiznę. Drżała, bo ręka mi drżała. Uśmiechnąłem się do ojca. Niepotrzebnie miał wyraz twarzy taki poważny.<br>- A to ksiądz de Vos. Poznajesz? - Nic się nie zmienił - zawołałem.<br>- A
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego