nogi, mało litościwie ponaglając drzewcem oszczepu. I gnano dalej. Kurz łzawił i oślepiał oczy, dusił i wiercił w nosie. Pragnienie paliło gardła. <br>Jedno było pocieszające - droga, którą ich gnano, wiodła na południe. Geralt podróżował oto nareszcie we właściwym kierunku, i to wcale szybko. Nie cieszył się jednak. Bo zupełnie inaczej wyobrażał sobie taką podróż.<br>Na miejsce dotarli w momencie, gdy Jaskier ochrypł od bluźnierstw mieszanych z wołaniem o miłosierdzie, a ból w łokciu i kolanie Geralta stał się istną torturą, na tyle dotkliwą, by wiedźmin zaczął rozważać podjęcie radykalnych, choćby i rozpaczliwych akcji.<br>Dotarli do wojskowego obozu, rozmieszczonego dokoła zrujnowanej, na wpół