jest to jakiś wewnętrzny przymus, aby dać upust skołatanym myślom, męczącemu kłębowisku uczuć w jakiej by to nie było formie. Muszę je gdzieś przekazać, przesłać, tak jakby z siebie wypluć. Doraźna wiwisekcja, amatorska psychoterapia na własny użytek. Ktoś powie - swoisty egzorcyzm i też będzie miał rację. Właśnie jak złego ducha wypędzam tym pisaniem czarne myśli, rozpraszam mroczne nastroje. To naprawdę przynosi mi ulgę. To tak jakby zwerbalizowanie pewnych przeżyć, czy odczuć w jakimś sensie je unicestwiało, a w każdym razie wyciszało, tłumiło. Jak gdyby te bolesne aktualne przeżycia odsuwały się, oddalały się ode mnie w dość smutną wprawdzie, ale już niegroźną