tę rzecz okropną i zrobił - zadzwonił do bramy zamku, i to nie raz, delikatnie, a dzwonił bez tchu, raz po raz, tylko od czasu do czasu zmieniając palec na dzwonku. <br>Toteż bardzo prędko furtka przy bramie się otworzyła i stanął w niej odźwierny. Syknął ze złością: <br>- Cóż to za hałasy wyrabiacie po nocy? <br>Michaś i Luś już zaczynali zmykać, ale Jaś wytrwał na stanowisku. <br>- Bo, proszę pana, złodzieje okradają zamek... weszli od parku... <br>Nastała chwila ciszy. Odźwierny ani wrzasnął, ani się poruszył, ani zdziwił - stał chwilę cicho, jak gdyby wahając się, co uczynić. I nagle niespodziewanie chwycił Jasia za kołnierz, potrząsnął