przenikliwy dyszkant stróża. <br>Jedynie Hubert i Gabi trwali w milczeniu i spokoju. Gabi, blada jak papier, czuła, że mało jej brakuje do śmierci, a Hubert, złowieszczy i panujący nad sytuacją, upajał się sceną tą jak zatrutym winem. <br>Kiedy nastała pierwsza sekunda ciszy - Hubert wysunął się na widownię i powiedział z wyrafinowaną uprzejmością: <br>- Mój Boże, mam wrażenie, że to ja narobiłem całej biedy, osobiście przed godziną zamykając drzwi suszarni. Nie mogę jednej tylko rzeczy pojąć, jakim sposobem państwo znaleźli się w środku? - zapytał z takim zainteresowaniem i niewinnością, że pani Romeyowa zaczęła podejrzewać coś złego. <br>- Dobrze to wiesz, smyku jeden! - zakrzyczał pan