kalejdoskopy barw, fontanny światła; wszystko w nieustannym ruchu, pulsuje, lśni, migoce, tryska, przenika jedno w drugie, budzi radosny niepokój - co dalej, co dalej? - co jeszcze? - aż nie wiadomo, kiedy już to wszystko zaczynasz śnić. Już śpisz snem dzieciństwa - a czasem jeszcze czujesz dotyk ręki matczynej, nasuwającej rozrzuconą kołdrę. <br>Z półsnu wyrywa mnie krzyk Ewy: <br>- Małgośka! Małgośka! <br>Jezus Maria! Co się stało? Zeskakuję na dół, wciągam pośpiesznie portki, wybiegam na dwór. Widzę je obie, biegną przez łąkę w księżycowym świetle, Małgośka w długiej białej koszuli, rozpuszczone czarne włosy, Ewa w piżamie, z ostrzyżoną główką, chłopiec goni najadę, niesamowity widok, jak ze snu