opuściła Paryż równie nagle, jak się w nim zjawiła <page nr=259>.<br><br><tit>Część trzecia</> <page nr=261><br><tit>I</><br>A jednak pozostał ktoś, kogo nie dojrzała przez grube, szczelnie zasunięte mury.<br>Na zatopionych przypływem śmierci polach Paryża w cichej godzinie odpływu, wynurzone z opadających fal jak białe łysiny mielizn na martwej przestrzeni wód kołysały się trzy żywe wysepki ludzkie.<br>Były to odcięte od reszty świata chłodnym golfstromem prawa wyspy robinsonów o golonych głowach. Zagubione wśród delty ulic, odgrodzone wydzielającym się z ich ścian właściwym im fluidem izolacji, podległe własnym wewnętrznym prawom samoistnych organizmów, jakby w innej położone rzeczywistości, przetrwały one długie tygodnie, nietknięte, obojętne, jak dziwne pływające domy