i ja mógłbym latać, i wspinałem się na drzewa, na mur, stawałem nad urwiskiem i bez lęku rzucałem się z rozpostartymi ramionami w dół, i wydawało mi się, że l a t a m, i to nic, że mój lot wiódł mnie na razie ku ziemi, wierzyłem, że wzbiję się wysoko, że stamtąd, z góry zobaczę więcej, ogarnę wzrokiem wszystko w zasięgu widzenia, a im wyżej się wzbiję, tym więcej zdołam dojrzeć,<br>i kiedy tak marzyłem, wyszedłszy poza miasto, o wysokich lotach, o skrzydłach, które mogłyby mi znowu być dane, usłyszałem naraz dziwny szum, jakby głos wielu wód, a gdy obejrzałem