wstydem. Szkoda mu tego rejonu... bo rejon regularnej partnerskiej erotyki nie wypełnia tej pustki... Gdzie teraz mógłby znaleźć fragmenty utraconego wstydu? W naruszaniu zaułków, pozostawionych na obrzeżach seksu, małych zaułków, gdzie nikt nie zagląda, gdzie nikt nie zamiata. Choćby fakt jego samonieakceptacji. Niezadowolenia z własnego ciała. Gdyby gwałcić ten wstyd, wystawiać na szwank. Czasem szuka podobnych do siebie ciał, podobnych do swojej twarzy, podobnych do swoich gestów... Jeszcze mniej ponętnych... I onanizuje się ich obrazem masochistycznie. Onanizuje się brakiem przyciągania i podniecenia, jakąś apatią, bliskością płaczu. Narzuca te obrazy przyjacielowi i czerpie osobliwą przyjemność, kiedy ten reaguje niezrozumieniem, irytacją albo agresją. Zresztą tamten