Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Opowiadania drastyczne
Rok powstania: 1968
przeglądając jej fotografie. - Spójrz, Wiktorze, to nasze zdjęcia znad morza. Ileż w niej było radości życia! Ile pogody. Ile życzliwości w stosunku do ludzi. Miała w sobie nieodparty urok. Lubiła zalotną grę, chociaż - mogę wam to wyznać - była w istocie kobietą chłodną, powiedziałbym nawet - beznamiętną. Może właśnie dlatego nigdy nie wystawiała na próbę mojej zazdrości. Zresztą wiecie, jak mi była oddana. Zawdzięczam jej najpiękniejsze lata, najszczęśliwsze, prawdziwie bezchmurne. Muszę fotografie te powklejać do albumu. Ich miejsce także jest tutaj, pośród pamiątek.
- Szkoda, że nie mieliście aparatu filmowego - powiedziała Anna.
- Szkoda! - podchwycił Andrzej. - Mógłbym ją teraz oglądać w ruchu, słyszeć mówiącą. Nigdy dawniej nie
przeglądając jej fotografie. - Spójrz, Wiktorze, to nasze zdjęcia znad morza. Ileż w niej było radości życia! Ile pogody. Ile życzliwości w stosunku do ludzi. Miała w sobie nieodparty urok. Lubiła zalotną grę, chociaż - mogę wam to wyznać - była w istocie kobietą chłodną, powiedziałbym nawet - beznamiętną. Może właśnie dlatego nigdy nie wystawiała na próbę mojej zazdrości. Zresztą wiecie, jak mi była oddana. Zawdzięczam jej najpiękniejsze lata, najszczęśliwsze, prawdziwie bezchmurne. Muszę fotografie te powklejać do albumu. Ich miejsce także jest tutaj, pośród pamiątek.<br>- Szkoda, że nie mieliście aparatu filmowego - powiedziała Anna.<br>- Szkoda! - podchwycił Andrzej. - Mógłbym ją teraz oglądać w ruchu, słyszeć mówiącą. Nigdy dawniej nie
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego