opuszczeniu portu w Port Saidzie, na Morzu Śródziemnym, bez konwoju, bo na tych wodach nie grozi żadne niebezpieczeństwo, ale myślami wciąż jestem w wielkiej sali balowej, skądinąd świetlicy esfahańskiego zakładu dla dziewcząt, starannie przystrojonej, bo oto odbywa się pożegnanie przyszłych oficerów polskiej marynarki handlowej, a my, już wkrótce wilki morskie, wystroiliśmy się, w co kto miał (przede wszystkim wreszcie w długie spodnie!),<br>a panienki wyglądają wprost wspaniale: i Pola, i Marysia, i Stella, i Wanda, i Stasia, i druga Marysia, i Dzidka, i Zosia, i wszędobylska Jadzia, lwowianka, jest też, jakżeby mogło jej tu nie być, Sonia, moja śliczna Ukrainka, moja