odgadł. Nie mógł uwierzyć, że sklep nie ciągnie się za daleko, tylko kończy się tu, gdzie podmurowana ściana z zaciekami wilgoci. Albo ślimaki. Przez mokre dróżki po deszczu przeprawiały się z jednego trawnika na drugi, wlokąc za sobą ślad ze srebra. Wzięte w rękę, wciągały się w skorupkę, ale zaraz wysuwały się znowu jeżeli do nich przemówić: "Ślimak, ślimak, wystaw rogi, dam trzy grosze na pierogi"! Wszystko to, jeżeli sprawiało dorosłym przyjemność, to jak mogły stwierdzić Siły, trochę wstydliwą, na przykład zamyślać się nad białą obrączką na skorupie ślimaka to nie dla nich. Rzeka dla Tomasza była olbrzymia. Niosły się nad nią