czy na pewno ona? Skoro to nie ode mnie wyszło, równie dobrze mogło nie wyjść też od niej. A jednak nie potrafiłem już myśleć o rozmowie naszej jako o zwykłej wymianie zdań. Znaczenie wyższe, odbierające jej wszelki naturalny sens, unosiło się nad nami, konsternujące i niczyje, na podobieństwo cichego, w wytwornym towarzystwie, pierdnięcia. Nie wytrzymałem w końcu i, zamiast opowiedzieć kolejną historyjkę, zapytałem na chybił trafił:<br>- Czy jest tu jakaś ubikacja?<br>- Też mi pytanie - odrzekła Baata "obrażonym" tonem, ale zauważyłem w jej oku porozumiewawczo-afirmujący błysk, jakim nauczycielki obdarzają najpilniejszych uczniów, nie chcąc ich chwalić głośno przed całą klasą.<br><br>Nad muszlą