kościelnej tacy.<br> Zakrzywiało się go na końcu w mały haczyk i gdy człowiek spał, zmorzony utrudzeniem całodziennym w polu, na sianie, pod sadem, podchodziło się do niego boso na palcach i czyhało się na jego westchnienie mimowolne.<br> <page nr=11><br> Właśnie w to westchnienie wbijało się srebrny haczyk i ostrożnie, włos po włosie, wywlekało się z niego duszę.<br> Trzepocącą się na haczyku, mokrą jeszcze od snu, od rozmarzenia, wieszało się na osice, żeby się zeschła na pajęczą nitkę, na pył drobny.<br> A gdy się zeschła, ucierało się ją o północy w moździerzu i dawało z pomyjami wieprzom, krowie, koniowi.<br> Wtedy ludzie we wsi powiadali