Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
Dopiero teraz zaczynałem rozumieć wiersze miłosne Mickiewicza i powtarzałem je sobie w myśli, jakbym odkrywał nowe lądy. Zaczynałem rozumieć wszystkich zakochanych bohaterów Turgieniewa, Tołstoja. Wciela- łem się w Leńskiego, w Romea, w Armanda... W ciągu tej godziny na statku przeżyłem ich losy, ich nadzieje, ich zawody. Ale spoza tych myśli wyzierały soczyste usta Kazi. Wspomnienie pocałunków przepływało przeze mnie burzliwą falą oszołomienia i żalu za utraconym rajem.

Wuj Bronisław załatwił już swoje sprawy i czekał na moją matkę, która miała wrócić z Sołonek w najbliższą środę. Nie była to bynajmniej braterska czułość. Po prostu uważał, że skoro jest w Kijowie, wypada
Dopiero teraz zaczynałem rozumieć wiersze miłosne Mickiewicza i powtarzałem je sobie w myśli, jakbym odkrywał nowe lądy. Zaczynałem rozumieć wszystkich zakochanych bohaterów Turgieniewa, Tołstoja. Wciela- łem się w Leńskiego, w Romea, w Armanda... W ciągu tej godziny na statku przeżyłem ich losy, ich nadzieje, ich zawody. Ale spoza tych myśli wyzierały soczyste usta Kazi. Wspomnienie pocałunków przepływało przeze mnie burzliwą falą oszołomienia i żalu za utraconym rajem.<br><br>Wuj Bronisław załatwił już swoje sprawy i czekał na moją matkę, która miała wrócić z Sołonek w najbliższą środę. Nie była to bynajmniej braterska czułość. Po prostu uważał, że skoro jest w Kijowie, wypada
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego