biodra i napiąwszy wolę wraz z mięśniami, wciągnąłem go wśród trzasków i pojękiwań do środka (rysy na futrynie zachowały się do dzisiaj), ciągnąłem go przez przedpokój i przecisnęliśmy się wreszcie z wielkimi trudnościami do pokoju świętej pamięci matki mojej (drzwi są tu węższe, więc na futrynie pozostały nie rysy, ale wyżłobienia). Chcąc uwolnić inżyniera od balastu, powiedziałem "Wanda nie mogła cię zdradzić!", nic to jednak nie pomogło, rogi nie tylko że nie spadły, ale wypuściły z trzaskiem nowe odgałęzienie; nie mając pojęcia, ile inżynier wie, zapytałem wprost "z kim cię zdradziła?", "z Robertem" - odpowiedział osuwając się na puf, odczułem niejaką ulgę