opisując ruchome szopki, przedstawiające sceny z życia codziennego (pijanych chłopów czy szynkarkę tańcującą z gachem, których potem diabeł do piekła porywał), zauważa, iż wprowadzały one śmiech i tumult, nie pasujące do kościoła. Tym bardziej że sługa kościelny często batogiem karcił niesfornych widzów, zbliżających się za bardzo do miejsca akcji, co wzbudzało dodatkową wesołość. Kitowicz przyznaje, iż kiedy biskup poznański Teodor Czartoryski zakazał urządzania takich przedstawień, frekwencja w kościołach znacznie zmalała. Zakazano także tak zwanym kapnikom publicznego biczowania się, na które również chętnie patrzono. Były wśród nich i panie, o których stary zgryźliwiec Kitowicz pisał, że "czyniły to głaszcząc się raczej miętką