pięść, zaciskała wargi. <br>- Dobrze! - mówiła cicho, na pół uduszona przez wewnętrzne furie. - Bierz ją sobie, rób z niej kreta, mnie wszystko jedno. Ale ty... ty - obracała ku Marcie twarz białą, gorącą jak słońce przed burzą - ty pożałujesz kiedyś, pożałujesz... I będzie za późno. <br>Marta nie znosiła terroru. Widząc matkę tak wzburzoną miała chęć podbiec i uspokoić. <br>- Ależ my z tatusiem mówimy o "Faraonie" Prusa, ja wcale się nie skarżę... - jednak ambicja powstrzymywała ją. Milczała, złym okiem zerkając na matkę. Kiedy Adam usiłował tłumaczyć, ciągnęła go za rękaw: <br>- Przestań, tatusiu, przestań; mama i tak nie uwierzy. <br>Powracał dawny układ: ojciec z córką