zamiast czarnego movado ze złotą tombakową kropką na cyferblacie pokupowała sobie rolexy, wyszło im aż dwadzieścia pięć dolców, nie piętnaście, niby drożej, ale rolex to zawsze rolex - o różowych kolanach i truskawkowych włosach norweskich pokojówek ze statku, o sprośnych obyczajach greckich oficerów i filipińskich stewardów, o płetwach rekina i zupie z tychże, i o klarneciście, który zawsze wszystko równo pochrzanił, mówił, że jest flecistą i nie bardzo umie na klarnecie, ale na szczęście mało kto wśród okrętowej publiczności umiał się zorientować w tych kiksach, za to Alek, kapelmistrz, wkurwiał się jak małpa z Indonezji...<br>- To co, popływałeś sobie? Dwa lata, tak