Typ tekstu: Książka
Autor: Urbańczyk Andrzej
Tytuł: Dziękuję ci, Pacyfiku
Rok: 1997
że zmarnowałem niedzielę. Jeśli nie chcę stracić w ogóle jedynej może w życiu okazji.
W kilka godzin później, kiedy wysiadam z pociągu, w drodze do domu zastępuje mi drogę zgraja lokalnych konsumentów sake. Ciągną za ręce, popychają, zawieszają na szyi.
Podcinam pierwszego z nich i rzucam pod nogi dwu stojących z boku. Leży. Wybijam z ręki butelkę dziobatemu i kopię go prosto w twarz. Uciekającego lekkim ruchem głowy zapoznaję z twardością płyt chodnika. Czterdziestego wysyłam do krainy szczęścia uderzeniem w tył głowy. Nie powróci stamtąd nigdy...
Oczywiście wszystko dzieje się przed oczyma wyobraźni. Malowane kipiącą we mnie wściekłością. Zannen desu, zannen desu
że zmarnowałem niedzielę. Jeśli nie chcę stracić w ogóle jedynej może w życiu okazji.<br> W kilka godzin później, kiedy wysiadam z pociągu, w drodze do domu zastępuje mi drogę zgraja lokalnych konsumentów sake. Ciągną za ręce, popychają, zawieszają na szyi.<br> Podcinam pierwszego z nich i rzucam pod nogi dwu stojących z boku. Leży. Wybijam z ręki butelkę dziobatemu i kopię go prosto w twarz. Uciekającego lekkim ruchem głowy zapoznaję z twardością płyt chodnika. Czterdziestego wysyłam do krainy szczęścia uderzeniem w tył głowy. Nie powróci stamtąd nigdy...<br> Oczywiście wszystko dzieje się przed oczyma wyobraźni. Malowane kipiącą we mnie wściekłością. Zannen desu, zannen desu
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego