Typ tekstu: Książka
Autor: Konwicki Tadeusz
Tytuł: Dziura w niebie
Rok wydania: 1995
Rok powstania: 1959
nim, usiłował pocałować w czoło leżącego Polka.
- On choreńki, biedny, nie wolno jego zagabywać - rzekła śpiesznie pani Linsrumowa.
Szewc chciał przyjąć postawę pełną godności, lecz kiedy zdjął ręce z drabinki, zatoczył się nieoczekiwanie. Utrzymał jednak równowagę.
- Nie wolno? Kto powiedział, że nie wolno? Ja też byłem malutki - tu uderzył się z całej siły w zapadniętą pierś, co omal nie skończyło się katastrofą. - Ja też byłem słodziutki, włoski miałem jak aniołek i pioseneczki śpiewałem, i pytałem mamusię, skąd się biorą chmurki.
- Co to ja chciałem powiedzieć? - wtrącił się pan Maciejko. - Pan jesteś podchmielony, a tu dzieci patrzą.
- Niech patrzą, niech zobaczą osobę nieszczęśliwą. Ludzie
nim, usiłował pocałować w czoło leżącego Polka.<br>- On choreńki, biedny, nie wolno jego zagabywać - rzekła śpiesznie pani Linsrumowa.<br>Szewc chciał przyjąć postawę pełną godności, lecz kiedy zdjął ręce z drabinki, zatoczył się nieoczekiwanie. Utrzymał jednak równowagę.<br>- Nie wolno? Kto powiedział, że nie wolno? Ja też byłem malutki - tu uderzył się z całej siły w zapadniętą pierś, co omal nie skończyło się katastrofą. - Ja też byłem słodziutki, włoski miałem jak aniołek i pioseneczki śpiewałem, i pytałem mamusię, skąd się biorą chmurki.<br>- Co to ja chciałem powiedzieć? - wtrącił się pan Maciejko. - Pan jesteś podchmielony, a tu dzieci patrzą.<br>- Niech patrzą, niech zobaczą osobę nieszczęśliwą. Ludzie
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego