Typ tekstu: Książka
Autor: Marek Soból
Tytuł: Mojry
Rok: 2005
gąbką tam i z powrotem, ułożyć je równo. Mama Andrzejka nie pozwala się wyprosić, zresztą nikt jej tak naprawdę nie wyprasza, wszyscy starają się ją omijać, bo ona jest dzisiaj bomba, która w każdej chwili może wybuchnąć, wystrzelić tysiącem słów, kłujących jak noże, szrapnelami krzyków, hukiem rozpaczy. Lepiej trzymać się z daleka, lepiej nic do niej nie mówić, lepiej milczeć, patrzeć w dół, usta zacisnąć, powoli robić to, co się musi, nie widzieć jej. Nóżki unoszą się, nie chcą leżeć równo, mięśnie grzbietu już zesztywniały, nic się nie da zrobić, trzeba było bardziej się śpieszyć. Piszczy... co tak okropnie piszczy? Ona coś
gąbką tam i z powrotem, ułożyć je równo. Mama Andrzejka nie pozwala się wyprosić, zresztą nikt jej tak naprawdę nie wyprasza, wszyscy starają się ją omijać, bo ona jest dzisiaj bomba, która w każdej chwili może wybuchnąć, wystrzelić tysiącem słów, kłujących jak noże, szrapnelami krzyków, hukiem rozpaczy. Lepiej trzymać się z daleka, lepiej nic do niej nie mówić, lepiej milczeć, patrzeć w dół, usta zacisnąć, powoli robić to, co się musi, nie widzieć jej. Nóżki unoszą się, nie chcą leżeć równo, mięśnie grzbietu już zesztywniały, nic się nie da zrobić, trzeba było bardziej się śpieszyć. Piszczy... co tak okropnie piszczy? Ona coś
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego