Oczywiście, przywiozła migdałowe ciasteczka i cały blok chałwy i taka jest serdeczna, taka współczująca, a właściwie obca. I mówi, mówi, mówi, słowa ciurkają jak z popsutego kranu. Wszystkie kapią z tą samą monotonną emfazą: czy o kłopotach ze sprzątaniem, czy o zdradach wuja Karola. Nie traci okazji, żeby nie roztrząsać z detalami, jak to "ten potwór" usiłował mnie uwieść w czasie ostatniej wizyty w Krakowie. <br>- Pod moim własnym dachem! Rozumiesz, że nie mogłam cię zaprosić do domu? <br>- Rozumiem. <br>Potem, pewnie, żeby mnie pocieszyć, opowiada szczegółowo o wszystkich chorobach, jakie w życiu przeszła. Diagnoza, terapia, receptura... <br>Dlaczego jestem złośliwa, nieżyczliwa? Nie podobam się