u niego główną rolę. - Nasze myślenie jest obrazowe, precyzyjniej porozumiewam się obrazami, a nie słowami - mówi Treliński, dodając, że żyjemy w epoce wizualnej, którą bardziej niż teatr czy książka kształtują architektura, wideoklipy, kino i pokazy mody. W operze musiał jednak zrezygnować z ekspresyjnych zbliżeń właściwych sztuce filmowej. Widz oglądający scenę z dużej odległości nie dostrzega mimiki aktora. Dlatego wszystko, co dzieje się między bohaterami, przełożył na "szeroki plan". U Trelińskiego gra cała scena - scenografia, kostiumy, aktorzy, światła. I to jak gra! Dotąd nikt w Polsce tak odważnie nie obszedł się ze skostniałą konwencją opery. Jej kiczowata sztuczność zderzona ze współczesną techniką i estetyką