Niemców, którzy wiedzieliby, kto to był Słowacki. To już lepiej byłoby nazwać ten instytut imieniem kardynała Wojtyły, Lecha Wałęsy albo Krakowa czy Warszawy, gdyż to są nazwiska i miasta znane. Albo w ogóle nie powoływać odrębnego instytutu, tylko wysyłać w świat artykuły do publikacji, kasety dla miejscowych telewizji, wystawy zrobione z głową. Gdyby ambasada dostała z Polski w języku hiszpańskim artykuły o Paderewskim, którego jubileusz niedawno mieliśmy obchodzić, o Pendereckim, o Góreckim, o Dwurniku, Kieślowskim czy Abakanowicz - to byśmy te artykuły stopniowo umieszczali w tutejszej prasie. Zamiast tego dostajemy wystawy kosztowne w przygotowaniu, transporcie i organizacji, z których tylko jedna wywołała żywszą