gumnie , który upomniał mnie surowo, że śmiech z cudzego nieszczęścia, itd...Ale nie dokończył zdania, bo musiał własny śmiech jakoś opanować i z widocznym obrzydzeniem zawołał gumiennego, aby g...iennego topielca zaprowadził do łazienki. <br> Gwidon zawsze w różnych opałach bardzo krzyczał, czasem dziwne rzeczy. Jak choćby, na przykład, podczas zjeżdżania z górki na rowerze, kiedy spadł mu łańcuch i nie mógł zahamować. Krzyczał wtedy: "Matkoskosyna! Matkoskosyna!" Widocznie chciał jednocześnie wezwać pomocy Matki Boskiej i głośno żegnać się " W imię Ojca i Syna". I z tego mu wyszedł ten dziwny skrót "Matkoskosyna". Na lekcji niemieckiego znowu, kiedy nauczyciel wyrywał chłopców, żeby podawali przykłady